Ostatnio żyliśmy Ligą Mistrzów i trzeba przyznać, że działo się wiele – przykładem choćby Turyn, gdzie Juventus podejmował Chelsea. Starcie z obrońcą tytułu było dla turyńczyków nie lata wyzwaniem. Wyzwaniem, któremu podołali, ponieważ wygrali 1:0 (gola strzelił Federico Chiesa). Niemniej zrobili też coś, co zdarza się naprawdę rzadko.
Wyrównanie rekordu?
Stosunkowo często można usłyszeć o tym, że jakiś piłkarz ma szansę na rekord. Ustalanie nowych granic to powód do sporej radości, ale czasami można odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z przesadą. Krótko mówiąc, słuchanie o niektórych rekordach robi się zwyczajnie nudne.
Wydaje się też, że raczej nie dotyczy to najszybciej strzelonych bramek. Dla niezorientowanych – przed meczem Juventusu można było mówić o tym, że najszybciej strzelony gol (bez podziału na pierwszą i drugą połowę) miał miejsce 10 sekund po wznowieniu gry. Ponadto możemy dodać, że chodzi o wynik osiągnięty przez Roya Makaaya i Filippo Inzaghiego. Oczywiście nie przez przypadek była mowa o tym, co mieliśmy przed meczem – jedyna bramka padła najprawdopodobniej 10 sekund po wznowieniu drugiej połowy. Najprawdopodobniej, bo niewykluczone, iż piłka znalazła się w siatce szybciej.
Z pełnym przekonaniem można więc powiedzieć, że Chiesa przeszedł do historii. Szczegóły zostawmy osobom, które zajmują się statystykami. Możliwe też, że niedługo usłyszymy, kiedy reprezentant Włoch wpakował piłkę do siatki. Zresztą być może już ktoś wypowiedział się na ten temat – podczas ostatnich meczów działo się bardzo dużo.
Po dwóch kolejkach Juventus ma 6 punktów i jest na najlepszej drodze, aby spokojnie awansować do 1/8 finału.