Wracamy jeszcze do igrzysk w Tokio, ale tym razem skupimy się na pozasportowym kontekście. Wśród polskich medalistów znalazła się Maria Andrejczyk, która pięć lat temu minimalnie przegrała walkę o brązowy krążek. Niedługo po konkursie dowiedzieliśmy się, że zdobyte przez nią srebro zostanie oddane na licytację. Finał tej historii już znamy i co by nie mówić, jest zaskakujący.
Pomoc Miłoszowi
Po pewnym czasie dowiedzieliśmy się, że zdobyty medal ma pomóc ośmiomiesięcznemu Miłoszowi z Cieszyna. Chłopak musi zmagać się z poważną wadą serca, a ratunkiem jest operacja w Stanford.
Zwycięzcą licytacji okazała się sieć sklepów Żabka. Jak możemy usłyszeć, medal wylicytowano za 200 tysięcy złotych! Co więcej, podjęto decyzję, zgodnie z którą srebrny krążek zostaje u wicemistrzyni olimpijskiej w rzucie oszczepem. Istotne jest też to, że pomóc Miłoszowi nie sprowadza się do licytacji krążka. Każdy kibic mógł wpłacić choćby symboliczną kwotę. Można też powiedzieć, że kibice chętnie korzystali z tej możliwości – łączna suma zebranych pieniędzy wynosi 0,5 mln złotych! Wszystkim wpłacającym należą się ogromne brawa!
Wypada również podkreślić, że Andrejczyk ma 25 lat, ale podczas kariery wielokrotnie przekonała się o tym, czym są różne problemy. Wystarczy wziąć pod uwagę, że polska oszczepniczka ma na koncie aż 4 operacje. Ponadto wszystkie odbyły się między igrzyskami w Rio a tymi w Tokio.
Finał licytacji nie oznacza końca sprawy
Finał licytacji jest piękny i wzruszający, ale pamiętajmy o tym, że to jeszcze nie koniec. Można wręcz powiedzieć, że najważniejsze dopiero przed nami – chodzi oczywiście o operację i zdrowie Miłosza. Trzymajmy kciuki za tego chłopaka!