Igrzyska Olimpijskie Pozostałe dyscypliny Życie prywatne sportowców

Najbardziej pechowa para igrzysk?

Wszyscy chyba znają przysłowie mówiące o tym, że nieszczęścia chodzą parami. Aczkolwiek przeżycie przykrych doświadczeń, to nie to samo, co słyszeć o jakimś przysłowiu.

Piotr Michalski i Natalia Maliszewska

Życie prywatne może pleść się na różne sposoby i co by nie mówić, związki sportowców są jak najbardziej możliwe. Przykładu nie trzeba daleko szukać, bo wystarczy pomyśleć o Monice Hojnisz-Starędze i Macieju Starędze. Hojnisz-Staręga to biathlonistka, z kolei jej mąż jest biegaczem narciarskim. Niemniej jednak nie o tej parze będzie mowa – skoncentrujemy się na Piotrze Michalskim i Natalii Maliszewskiej.

Nazwiska różne, bo chodzi o narzeczeństwo. Michalski jest łyżwiarzem szybkim, natomiast Maliszewska rywalizuje w short tracku. Oboje byli na igrzyskach i oboje mieli ogromnego pecha. Zacznijmy od Natalii.

Testy i upadek

Koronnym dystansem Maliszewskiej jest 500 metrów i był to dystans, na którym nasza zawodniczka nie mogła wystartować. Powodem pozytywny test na obecność znanego nam wszystkim wirusa. Dobrze też pamiętać o tym, że poza wielką szansą uciekło coś jeszcze – możliwość trenowania. Nie mówiąc już o tym, że sytuacja mogła się odbić (czy też na pewno odbiła się) na psychice zawodniczki.

Natalię czekały starty w drużynie oraz indywidualne ściganie się na 1000 i 1500 metrów. W sporcie może zdarzyć się wiele, ale trzeba przyznać, że ewentualna szansa na medal była w biegu na 1000 metrów. Medal polskiej zawodniczki byłby niespodzianką, ale można było zaryzykować, że białostoczankę na taką niespodziankę stać. Przejście eliminacji nie sprawiło dla Maliszewskiej problemów, ale ćwierćfinału już tak. Co więcej, skończyło się na odpadnięciu przez upadek!

Dobrze i niedobrze

Piotr Michalski startował na dwóch dystansach i na obu spisał się świetnie – trudno inaczej nazwać 5. miejsce na 500 i 4. lokatę na 1000 metrów. Z pełnym przekonaniem można powiedzieć, że nasz zawodnik spisał się ponad stan.

Z drugiej strony do medalu zabrakło odpowiednio 0,03 i 0,08 sekundy. Wydaje się, że w takiej sytuacji ewentualny żal jest czymś jak najbardziej normalnym.

Za cztery lata będzie lepiej?

Pozostaje mieć nadzieję, że za cztery lata (igrzyska odbędzie się w Mediolanie i Cortinie d’Ampezzo) będzie lepiej. Trzeba jednak pamiętać o tym, że cztery lata to kawał czasu i co za tym idzie, zdarzyć się może wiele – dobrego, jak i złego.

W Pekinie pewne szanse uciekły i trudno powiedzieć, jak ważne to były szanse.