Igrzyska w Tokio już od dawna za nami, ale warto jeszcze wrócić do historii Dawida Tomali. Można przypuszczać, że nikt nie spodziewał się medalu, a polski chodziarz zdobył złoto. Zdarzyło się coś, co nie miało prawa mieć miejsca.
To nie wszystko
Zapewne bardzo często jest tak, że koncentrujemy się tylko na tym, co zobaczyliśmy. Jest to jak najbardziej zrozumiałe, ale historia sportowców to coś więcej niż widzimy na sportowych arenach. Zresztą wystarczy powiedzieć, że stosunkowo często możemy mówić o problemach finansowych. Problemy finansowe sportowców to nie jest może często omawiany temat, ale mowa o czymś niezwykle ważnym.
Dawid Tomala jest tego świetnym przykładem – nasz chodziarz kilka lat temu zrezygnował z treningów i zajął się walką o swoje utrzymanie. Możemy przeczytać, że pracował na budowie, był nauczycielem wychowania fizycznego, trenerem od przygotowania motorycznego i masażystą. Szczególnie warto zatrzymać się przy tym pierwszym zajęciu – Tomala pracował na budowie jeszcze do końca ubiegłego roku – miało to związek z przygotowaniem się do igrzysk. Nie trzeba chyba dodawać, że ten okres należy uznać za strasznie ciężki (pojawiły się nawet myśli o końcu kariery). Wypada także podkreślić, że taka sytuacja to wysiłek fizyczny i psychiczny. Z drugiej strony Tomala na pewno nie żałuje swojej decyzji.
Nie można być niczego pewnym, ale problemy finansowe podczas kariery Tomali to temat, który raczej jest zakończony. Skoro już jesteśmy przy karierze, nie zapominajmy, że mowa o niemal 32-letnim zawodniku. Historia naszego chodziarza jest niesamowita na wielu płaszczyznach. Warto także odnotować, że chód na 50 km znika z programu igrzysk. Dla niezorientowanych – teraz trasa rywalizacji będzie wynosić 35 km.